Już wkrótce ukaże się II wydanie książki „Borowica: Kroniko-historia”. Przedsięwzięcia objęte zostało patronatem Gminy Łopiennik Górny, na terenie której działa Towarzystwo Przyjaciół Borowicy i gdzie znajduje się sama Borowica.
Publikacja prezentuje barwną historię tej jednej z bardziej interesujących historycznie podlubelskich wsi, która znajduje się w naszym powiecie. To w Borowicy znajduje się unikalny na skalę europejską zabytek i jedyny tego rodzaju klasycystyczny budynek w Polsce - drewniana XVIII-wieczna świątynia na planie rotundy zaprojektowana przez Jakuba Kubickiego (zastosowane tu łączenia ciesielskie modrzewiowych bali są jedynymi takimi na świecie).
To z Borowicy pochodził Szmul Zygielbojm – bohater narodów żydowskiego i polskiego, członek Rady Narodowej rządu RP w Londynie, który w proteście przeciwko obojętności Zachodu na holokaust popełnił w Londynie samobójstwo.
Książka opracowana została pod red. Agnieszki Domańskiej i Wojciecha Sikorzaka, którzy postanowili uczynić jej wydanie pierwsze (wyd. przez Towarzystwo Przyjaciół Borowicy) bardziej profesjonalnym poprzez uporządkowanie jej struktury, dokonanie poprawek i uzupełnień, a wreszcie nadanie książce jak najładniejszej oprawy graficznej – takiej, jakiej godna jest jej treść. Cała ta praca została wykonana pro publico bono.
Kroniko-Historia zawiera historyczny opis dziejów Borowicy od czasów prehistorycznych, ze szczególnym uwzględnieniem opisu jej rozwoju w XVIII i XIX w. z rozkwitem naznaczonym aktywną – również dobroczynną - działalnością Elżbiety z Krasińskich Jaraczewskiej (1791-1832) oraz budową wspomnianej drewnianej klasycystycznej świątyni na planie rotundy zaprojektowanej przez Jakuba Kubickiego – autora takich dzieł, jak chociażby Arkady Kubickiego u podnóża Zamku Królewskiego w Warszawie, czy warszawski „prezydencki pałac” Belweder. Osobne rozdziały zostały poświęcone szczegółowemu opisowi historii tej niezwykłej świątyni oraz pochodzącym z niej (częściowo nadal się tam znajdującym) dziełom sztuki. Część napisaną przez historyków zamyka rozdział opisujący historię życia, działalności i męczeńskiej śmierci Szmula Zygielbojma.
Publikacja prezentuje nie tylko dzieje Borowicy, ale przede wszystkim jest zapisem rozmów wspomnieniowych z kilkoma jej mieszkańcami – urodzonymi jeszcze przed II wojną światową. Dokumentuje więc żywą historię kryjącą się w opowieściach pokolenia, które nieubłaganie do tej historii przechodzi. „To kilkugłosowa opowieść o tych samych zdarzeniach zapamiętanych z dzieciństwa i młodości rozmówców. Te same sytuacje, za każdym razem inna, choć tak naprawdę bardzo podobna perspektywa (w każdej historii są te same wątki – jedni widzą je oczami małego dziecka, inni są już podlotkami). I łączące się z nimi – radość i siła. Lub groza” („Przedmowa”).
„Żadna historia nie może być wszak bardziej autentyczną od tej, którą przekazują naoczni świadkowie. Tej opowiedzianej językiem prostym, potocznym, dosadnym i prawdziwym. Czasem chaotycznej, pełnej dygresji i powrotów do poruszanych wcześniej wątków – bo taka jest ludzka pamięć, która przechowuje wspomnienia. Jednocześnie przekaz ten pełen jest szczegółów. I w moim odczuciu te szczegóły właśnie czynią go kolorowym, przekonującym i ciekawym. Dar żywego słowa – takiego, które opowiada, ilustruje obraz życia od czasów przedwojennych, przywołuje krajobraz dni i klimat dawnych zdarzeń. A jednocześnie – zachowuje ten obraz, pozwala mu przetrwać i być przeniesionym w przyszłość. Tutaj twórcy książki głos oddali czterem jej mieszkańcom, urodzonym u zarania odzyskania przez nasz kraj niepodległości: Stanisławowi Stachańskiemu, Kazimierzowi Lewczukowi, Julii Rudnik oraz Kazimierzowi i Stanisławowi Zasadnim (Agnieszka Domańska, „Przedmowa”).
II wydanie „Kroniko-historii” prezentuje też twórczość artystyczną mieszkańców Borowicy. W tym, w historycznej perspektywie opisuje kulturę muzyczną wsi wraz z amatorską działalnością artystyczną miejscowego ludowego zespołu śpiewaczego ,,Polesie'', a także malarstwo lokalnej malarki p. Lucyny Mazurek. Nade wszystko jednak zawiera ujętą w piękną oprawę graficzną swoistą antologię wierszy lokalnych poetów. Książkę zamyka rozdział: „Legendy, pamiętniki i reminiscencje”, gdzie zamieszczono m.in. zapiski i pamiętniki jej mieszkańców.
Słowo pisane w książce opatrzone jest dodatkowo bogactwem rysunków, rycin, zdjęć i map. Przypomina też o twórczości poetyckiej i muzycznej uzdolnionych Borowiczan, w tym zawiera cytaty ludowych przyśpiewek. Jest więc ogromnie cennym zapisem faktograficznym, zebranym i przygotowanym z pieczołowitością godną historyka!
II wydanie książki „Borowica: kroniko-historia” zostało objęte patronatami wielu ogólnopolskich i regionalnych instytucji. Decyzją pana ministra Jarosława Sellina, Pełnomocnika Rządu do spraw Obchodów Stulecia Odzyskania Niepodległości RP objął całe przedsięwzięcie auspicjami Programu Wieloletniego „Niepodległa" (wraz z udzieleniem zgody na korzystanie z identyfikacji wizualnej tego prestiżowego programu). Wysokiego prestiżu książce przydało też objęcie jej patronatem przez ogólnopolski – obecnie chyba najpoczytniejszy wśród periodyków tego rodzaju - magazyn historyczny „wSieci Historii”.
II wydanie Kroniko-Historii zostało objęte patronatami Starostwa Powiatowego w Krasnymstawie, Wojewódzkiej Rady Towarzystw Regionalnych w Lublinie, Gminy Łopiennik Górny, Krasnostawskiego Stowarzyszenia Strzeleckiego Patron, Instytutu Staszica, Fundacji XBW Ignacego Krasickiego, a także Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie.Dzięki uprzejmości dyrektora Muzeum Regionalne w Krasnymstawie pana Andrzeja Gołąba, redaktorzy otrzymali kopię cyfrową fragmentu mapy Mayera von Heldensfelda z 1804 roku - najstarszej, na której widnieje Borowica. Znalazła się ona na okładce książki.
Wsparcia finansowego dla przedsięwzięcia udzieliły Fundacja XBW Ignacego Krasickiego, Urząd Powiatowy w Krasnymstawie oraz Krasnostawskie Stowarzyszenie Strzeleckie Patron.
Fragment Części II „Nasza wieś Borowica: Kroniko-historia w słowach i wspomnieniach jej nestorów” (Źródło: Borowica: Kroniko Historia, wyd. I, Towarzystwo Przyjaciół Borowicy, Krasnystaw 2020).
„(…) Pamiętam święta z mojego dzieciństwa. Powiem tyle, że było biednie, ale rodzinnie i wesoło. Rodzina się schodziła, śpiewali kolędy, w słomie spało się. Radośnie było. W Wielkanoc też ubogo, ale świątecznie. Post przed świętami był bardzo przestrzegany,
to w święta wszystko super smakowało, nawet kartofle były jakieś inne. Ludzie kiedyś byli weseli, radośni, rodzinni. Jedni do drugich odnosili się z życzliwością, pomagali sobie, spotykali się wieczorami by porozmawiać i pośpiewać”,Kazimierz Lewczuk, ur. 1933 r.
„(…) Chciałoby się powrócić do lat dzieciństwa, bo było biednie, ale wesoło i rodzinnie. Ja przychodziły święta, to była cała rodzina. Ludzie kiedyś pomimo tego, że pracy było dużo, to mieli czas by się spotkać wieczorami, pośpiewać, porozmawiać. Dzieci i młodzieży było dużo. We wsi było wesoło. Główną zabawą dla dzieci były wyścigi z fajerką. Kto mógł to wyciągał z kuchni fajerkę, z drutu robiło się jeżdzak i goniło kto szybciej. Czasem to całą Borowice dookoła obleciałam (…).
(…)Wracając myślami do wojny, to myślę, że najgorsi byli Ukraińcy. Nie znali litości. Ruscy niczego się nie bali, leźli wszędzie, brudni, zarośnięci. Niemcy byli czyści, w nocy do lasu nie poszedł, bo się bał. Jak wszędzie trafiali się też i normalni ludzie, czasem któryś Niemiec potrafił ostrzec, że coś będzie się działo. Jak przychodził po jedzenie, to płacił lub dawał coś w zamian, tak też bywało. Ukrainiec czy Ruski to ostatek z domu zabrał. Oj nie chce się nawet wspominać (…)”, Julia Rudnik (żyła lat 89, ur. zm. 2017 r.)
„Uciekła w kierunku Głowali, a tam inni Niemcy, którzy chcieli spalić chałupę Stacha Karolci. W tej chałupie leżał ciężko chory ojciec Stacha i wtedy wzięli moją siostrę Staśke, Ceśke Rudnikową i Rokitową, aby tego chorego wynieśli z domu. Jacy byli, tacy byli, ale nie mieli sumienia spalić domu z żywym człowiekiem(…).
(…)Niemiecki rozwścieczony dowódca, tam pod młynem, przyprowadził niewinnego przyjezdnego chłopaka, szwagra Patyry Józwa i tam go zabił, polał czymś i podpalił (…), Stanisław Zasadni (żył lat 91, zm. 2013 r.) i Kazimiera Zasadnia (żyła lat 88, zm. 2015r.)
„(…)Szybko nie mogłem znaleźć miejsca, hitlerowcy bili mnie po plecach gumami i kolbami karabinów, oszołomiony biegłem wzdłuż baraku i wpadłem na hitlerowca, który biegł z przeciwnej strony, ten zaś uderzył mnie kolbą karabinu w twarz. Na szczęście z dolnej nawy ktoś z naszych krzyknął: „Stasiu, chodź tu!”. Tam było czterech, upadłem twarzą na nawę i wyplułem kilka zębów z krwią. Nasi więźniowie mówili mi: „Nie pokaż tego Niemcom, bo Cię dobiją”. Wydłubałem trochę waty ze swojej kapoty tamowałem krew, skrwawioną watę schowałem za podszewkę swojej kapoty (…): Stanisław Stachański (ur. 1922, zm. 1989 r.)